Od wielu lat jestem fanką terapii zimnem. Mimo, iż marznąć nie lubię. Zabiegi w kriokomorze to jednak zupełnie inne odczucie zimna. To może paradoksalnie zabrzmi ale -120 stopni Celsjusza potrafi cieszyć.
Zapewne za sprawą uwalniania przez nasz organizm pod wpływem niskiej temperatury endorfin czyli hormonów szczęścia. Przede wszystkim jednak kriokomora to doskonały sposób regeneracji mięśni. Pomaga ona w leczeniu różnych stanów zapalnych w organizmie, a przecież mięśnie przeciążone treningiem właśnie w takim stanie się znajdują. Po zabiegach w kriokomorze odczuwałam wyraźną poprawę w przypadku bólów stawów czy przy migrenie.